|
Na pewno wielu z Was zadaje sobie pytanie: jak zachować się, gdy zapraszamy bliską nam osobę w jakiejś miejsce? Co robić, gdy to my jesteśmy zapraszani? Wiem, że problem nurtuje wiele osób, szczególnie dziewcząt, gdyż to one są zapraszane częściej i po prostu nie wiedzą, co robić. Nasze zwyczaje czy kultura osobista wyraźnie określają nam, co czynić w takich sytuacjach. Ale czy w czasach mass mediów, wolności seksualnej i równouprawnienia płci te zasady nadal obowiązują? Żeby się tego dowiedzieć, przeprowadziłem rozmowy z uczniami i uczennicami, głównie klas drugich i trzecich.
Większość z moich rozmówczyń same bardzo rzadko zapraszają chłopaków na randki. To raczej one są obiektem ich adoracji. Asia i Klaudia z II klasy zawsze zastanawiają się, czy płacić mają one, czy ich partnerzy. Mówią też, że w takiej sytuacji mile widziane byłyby kwiaty. O ile Asia chciałaby dostać jakieś oryginalne roślinki, tak Klaudia ucieszyłaby się z róż, orchidei czy lilii. Obie dziewczyny twierdzą, że nie chciałyby dostać kwiatów polnych.
Asia i Klaudia z II b
Koleżanki Aśki i Klaudii z równoległej klasy oczekują zapłaty. Według Niewiasty, większość dziewczyn czeka, aż to chłopak zaproponuje sponsoring na randce. Przyszła dermatolożka dodaje, że "jak do kina idą dwie pary, to jeden chłopak płaci za colę i popcorn, a drugi kupuje wszystkim bilety". No cóż, faceci muszą liczyć się w takim wypadku z dużymi kosztami, ale wiedząc kim są rozmówczynie, wiem, że warto.
Inna drugaczka, Fajna Ania, zdecydowanie jest za tym, by to chłopak płacił za spotkanie. Wymaga też od zapraszającego kwiatów. Jedna z najbardziej popularnych uczennic klasy III b różnicuje rodzaj spotkań na te z podtekstem seksualnym i te bez niego. W wypadku tych pierwszych chłopak "po prostu musi zapłacić". Jeżeli jednak randka obędzie się bez odwołań seksualnych, sama może kupić bilety. Jako jedyna z żeńskiej części moich rozmówców jest w stanie zapytać się chłopaka kto płaci za romantyczną schadzkę. Jednak gdyby to ona miała zaprosić faceta na randkę, co najwyżej mogłaby mu kupić butelkę wody mineralnej, ale na pewno by nie zasponsorowała spotkania.
Jej koleżanka z klasy uważa, że gdy chłopak jest stroną zapraszającą, powinien płacić, najwyżej że są ze sobą tak długo, że umawiając się ze sobą ponoszą koszty spotkań na zmianę. Zarówno jej obecny chłopak, jak i były jej najlepszej przyjaciółki są bardzo honorowi i to zawsze oni chcą wydawać pieniądze na swoje wybranki.
Co na to chłopacy? Jeden z przeciętnych piętnastolatków, chłopak wspomnianej już Niewiasty, raczej nie kupuje kwiatów na randce. Gdy zaprasza go jego dziewczyna, nie oczekuje od niej prezentów czy zapłaty za wydatki poniesione na spotkaniu. Jego kolega potwierdza, że także nigdy nie kupuje kwiatów, ale chętnie sponsoruje spotkania. Grupa czwartaków podziela ich zdanie - oni także nie kupiliby kwiatów.
Drodzy Czytelnicy, a co Wy o tym sądzicie? Prosimy o sugestie i opinie w tej sprawie. Przysyłajcie je pod adres mailowy naszej szkolnej gazetki. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na sprzeczne interesy przedstawicieli obu płci - dziewczyny na randce chętnie widziałyby kwiaty, ale ich faceci niechętnie je kupują. Czy obie strony zdołają się porozumieć? Czekamy na Wasze wypowiedzi.
|