Jest takie miejsce na Ziemi...


            ... jak wyspa Sark - zadziwiając,a o dość ekscentrycznych (starych normandzkich) przepisach i prawach.
            Otóż, na samym początku warto by było zainteresować się jej położeniem na naszej planecie Ziemia. Jest to mała wyspa, należąca do Wysp Normandzkich, mająca 5 km2 i zamieszkiwana przez 610 mieszkańców (do tego należałoby dodać chętnie odwiedzających wyspę turystów, którzy, swoją drogą, są świetnym dochodem dla Sark). No cóż, wydawać by się mogła istną oazą spokoju. I rzeczywiście! Panuje tutaj bezwzględny zakaz jazdy samochodami! Jakikolwiek ruch kołowy jest ograniczony do minimum, a w niedzielę nawet zabroniony. Gwoli wyjaśnienia, z pojazdów motorowych dostępne są jedynie traktory - oczywiście, o ograniczonych rozmiarach i za specjalnym pozwoleniem ;)) oraz, co ciekawe wózki inwalidzkie, na które trzeba mieć specjalne zaświadczenia lekarskie. Turysta nie znajdzie tutaj żadnego lądowiska. Jak więc poruszają się mieszkańcy Sark? Otóż, oprócz własnych nóg, mają do dyspozycji rowery i konne zaprzęgi... ;)
            Wydaje się, że wszystko to po to, by zachować spokój i ciszę... owszem! Na wyspie nie można, ponadto, słuchać radia tranzystorowego w miejscach publicznych! Zaznaczyć by trzeba było, że poziom przestępczości jest bliski 0...
            A teraz coś zza kulis władzy wyspy ... Może nią rządzić zarówno mężczyzna (Seigneur of Sark), jak i kobieta (Dame of Sark - to tytuł przysługujący kobiecie, która otrzymała order imperium brytyjskiego). Panującemu przysługuje wiele praw, które nie dotyczą nikogo innego na wyspie, a więc są swoistego rodzaju przywilejami. Jednym z nich jest prawo hodowania gołębi. Cóż za wyróżnienie! Tradycja ta jest nadal podtrzymywana, a dwór władcy utrzymuje etatowego gołębiarza.
            Nie wszystkie prawa są jednak tak romantyczne... Szczególnie osobom płci pięknej nie podoba się fakt pozwolenia bicia żony przez męża. Lecz, nie bądźmy tak wybredne! Są pewne ograniczenia i do tego przepisu: po pierwsze, narzędzie bicia, czyli laska, nie może być grubsze od małego palca, a po drugie, nawet najbardziej wyprowadzony z równowagi małżonek nie może pobić swojej drugiej połowy do krwi. Gdyby obok tego, postawić prawo nie uznawania rozwodów (chyba, że są one przeprowadzone poza obszarem wyspy), sytuacja kobiet na Sark, rzeczywiście, nie jest aż tak beznadziejna...;)

Natalia Białkowska