Wywiad z dr Joanną Heidtman
(rozmowa telefoniczna przeprowadzona 30.08.2005)


"Mądrość polega na życiu w teraźniejszości,
planowaniu przyszłości oraz czerpaniu korzyści z przeszłości"



            W nowym roku szkolnym pierwszym specjalnym gościem "Głosu Gila" jest dr Joanna Heidtman - psycholog i socjolog, pracująca w Zakładzie Badania Procesów Grupowych w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po ukończeniu studiów, otrzymała stypendium na University of South Carolina i Cornell University w Stanach Zjednoczonych. Jest autorką wielu prac naukowych z tematyki konfliktów i negocjacji, twórczości oraz komunikacji międzyludzkiej. Prowadzi spotkania, na których poruszane są zagadnienia z autoprezentacji i technik pracy z grupą. Szerokiej publiczności znana jest z licznych wystąpień telewizyjnych.
            Jednym z zainteresowań dr Joanny Heidtman są nowe metody uczenia się i samorozwoju, które to zgodziła się nam przybliżyć!



            1. Rodzice, nauczyciele często powtarzają nam, że wystarczy tylko "chcieć", aby na świadectwie widniały same szóstki. A co, jeżeli dziecko ma ewidentne problemy z danym przedmiotem? Jak przełamać psychiczne bariery i kto jest odpowiedzialny za to, że w ogóle one powstały?

        W Polsce, przez długi czas panowało przekonanie, że osobą odpowiedzialną za brak postępów w nauce jest tylko i wyłącznie uczeń i jego praca. Z kolei, ostatnio, ze Stanów Zjednoczonych przenika myśl, że to nauczyciel całkowicie ponosi winę za problemy w nauce, czyli "ucz mnie tak długo aż mnie nauczysz, najlepiej żebym ja nic nie musiał robić przy tym". No cóż, ani jedno ani drugie nie jest prawdą, to bardziej ideologia niż rzeczywiste podejście, jakby przerzucanie odpowiedzialności na jedną ze stron, co jest błędne z samego założenia.
        Oczywiście, na opanowanie wiedzy wpływa wiele elementów. Zakładamy, że osoba dysponuje zdolnością rozumowania, myślenia, zapamiętywania, czyli nie ma żadnych upośledzeń. Musi istnieć zaangażowanie, motywacja, czyli przekonanie ze strony uczącego się, że warto. Natomiast, czym ta motywacja jest spowodowana, ma zdecydowanie mniejsze znaczenie. Ponadto, potrzebna jest też pewność. Myślę, że dość często o tym się zapomina. Chodzi tutaj nie o pewność siebie, lecz o wewnętrzne przekonanie, że "potrafię" i to jest absolutnie subiektywne. Na przykład, ktoś uczy się języka obcego przez dwa, trzy lata. Następuje sytuacja, w której on ma się tym językiem posłużyć. I nic.


            … czyli tzw. bariera językowa.

           Nie ma czegoś takiego, to jest wymyślone obiegowe określenie, które nic nie mówi i nic nie rozwiązuje; powstało na podręczny użytek. Warto zapytać, "co się dzieje?". Wiedza jest, motywacja jest … więc co? Prawdopodobnie, brak pewności. Proszę zauważyć, że może być osoba, która uczy się pół roku i przeprowadza konwersację bez żadnych problemów. Ma ona przekonanie: "dam sobie radę". Za tą pewność, w dużym stopniu, odpowiedzialna jest osoba ucząca się i otocznie. Pewności nie bierzemy, jak większość sądzi, z doświadczenia. To, że się człowiekowi udało za pierwszym razem, wcale nie musi go przekonać, że uda mu się drugi raz. Najważniejsze jest, że zaczyna wykorzystywać swoją wiedzę, posługiwać się nią. I to buduje pewność. Ktoś (otoczenie) musi dać sygnał "ok., poradzisz sobie".

            A czy nie wpływa na to też charakter człowieka? Osoba zamknięta w sobie ma, z pewnością większe trudności.

            Oczywiście, do pewnego stopnia takie cechy jak introwersja, ekstrawersja będą wpływać na to, jednak niewiele. Tak naprawdę tutaj jest istotne to, że otoczenie zamiast pokazywać osobie uczącej się, czego to ona jeszcze nie potrafi - i tak najczęściej robią nauczyciele - pokazuje mu co już świetnie umie.
           Proszę zauważyć, że pierwszym grzechem głównym naszej edukacji, zachowań nauczycieli jest przede wszystkim koncentrowanie się na tym, co jest źle. Jak budować jakąkolwiek pewność, jakiekolwiek przekonanie, że "ja już potrafię", skoro "utrzymuje się mnie w przekonaniu, że nie jest dobrze"? Ale, amerykańskie ciągłe chwalenie i wyolbrzymianie każdego, najmniejszego sukcesu, może sprawić, że osoba osiądzie na laurach. No, … nie poruszajmy się wśród skrajności. Generalnie chodzi o to, aby celebrować sukcesy, zwracać uwagę na postępy. Proszę zwrócić uwagę no to, jak małe dziecko zbiera się do umiejętności chodzenia. Nikt nie suszy mu głowy, że źle stanęło, tylko wszyscy wokół upajają się sukcesem, że postawiło jakiś bardzo chwiejny krok. W pewnym wieku uczymy się pewnych umiejętności bardzo szybko. Wynika to nie tylko z powodów rozwojowych, ale przede wszystkim dlatego że otrzymujemy ogromne wsparcie od otoczenia, które następnie nie wiadomo dlaczego nam się kompletnie odbiera. I wszystko jest już tylko źle, jak przynosimy "4" to dlaczego nie "5"? … a jak "5" to dlaczego nie "6"? Jak mamy w wypracowaniu wszystko dobrze, ale dwie rzeczy źle, to otrzymujemy informację zwrotną od rodzica czy nauczyciela, mówiącą wyłącznie o tym, co jest źle i dalej nie wiemy, co jest dobrze. W związku z czym, szalenie utrudniony jest proces uczenia się czegokolwiek.
            Nie jest tak, że my uczymy się zapamiętując jakąś wiedzę, musimy mieć do tego odpowiednie nastawienie, postawę i emocje. Jeśli ich nie ma, a przy tym systemie ich nie ma, to wszystko idzie źle.


            2. Niektórzy rodzice, świadomi "wyścigu szczurów", narzucają swojemu dziecku (już w przedszkolu, szkole podstawowej) ogromne ilości dodatkowych zajęć. Jakie jest Pani zdanie na ten temat?

            Uważam, że jest to pozytywne zjawisko, jeżeli rodzice mogą sobie pozwolić na zapewnienie dziecku bardzo stymulującego otoczenia. Istotne jest tylko, jak to się robi, czy jest to działanie z głową, racjonalne, ze zdrowym rozsądkiem. Co jest wartością? Czy wartością jest stymulowane dziecko, które dzięki temu, lepiej, szybciej i intensywniej się rozwija, które dzięki temu jest szczęśliwsze? Czy, też celem jest osiągnięciem jakiegoś wyniku? Mam na myśli, wynik w postaci: moje dziecko potrafi a, b, c, d, e… To drugie, z góry przekreśla sukces całego przedsięwzięcia. Tak naprawdę jedyną ważną tutaj rzeczą jest nie to, ile dziecko ma tych zajęć, lecz to, na czym koncentrują się rodzice.

          … bardzo często dziecko jest traktowane przez rodziców jako "etykietka"

           Tak. Pamiętam taką sytuację, gdy zwróciła się do mnie pewna kobieta, która chciała żeby jej dziecko miało z przedmiotów same szóstki. Chodziło jej nie o to co dziecko potrafi, jak ono sobie radzi, itd., tylko o te wyniki. To jest podstawowy błąd rodziców. Czasem powinniśmy zasięgnąć rady fachowca, np. psychologa rozwojowego, żebyśmy nie narzucali dziecku zajęć niedostosowanych do wieku. Musimy pamiętać, że jest jeszcze coś takiego, jak psychologia rozwojowa, jak etapy rozwoju dziecka. Nauka dla niego ma być, przede wszystkim świetną zabawą.
            Ponadto, nie zwracajmy uwagi na innych. To, że u Kowalskich, ich sześciolatek mówi trzema językami nie znaczy, że mój też musi. To jest w ogóle fałszywa motywacja i rzeczywiście może doprowadzić do tragedii, bo traci się z pola widzenia swoje dziecko!


           … u dziecka nauka to zabawa, a u dorosłego przyjemność?

           Trochę tak, bo proszę zauważyć, że wielu dorosłych ludzi, którzy pokończyli już szkoły, uczy się znowu, bez przymusu bierze kursy, szkolenia, treningi, warsztaty i to jest przejawem tego, że człowiek potrafi czerpać ogromną satysfakcję z nauki. Postawa taka może być zachowana, o ile została wcześniej wykształcona i w toku edukacji nie zabita. Jeżeli w szkole następuje bardzo silne pomniejszanie motywacji, to w późniejszym czasie ludzie mogą raczej unikać uczenia się niż do niego dążyć. Ale, jak najbardziej, uczenie się dla dorosłych może być przyjemnością.

           3. Na jakim etapie powinno skończyć się bycie bardzo dobrym ze wszystkich przedmiotów? W którym momencie (gimnazjum, liceum) należy wybrać swój kierunek studiów, a co za tym idzie skupić uwagę przede wszystkich na wybranych przedmiotach?

           Rozgraniczmy, z jednej strony, to co powinno być i to co byśmy uważały za dobre, a z drugiej, to co jest. Sądzę, że brak szybkiego ukierunkowania to jest to, co powinno być. Lecz, obserwuję, co się dzieje. Mam wrażenie, że zaczyna się specjalizacja wymuszona w ten, czy inny sposób bardzo wcześnie. Nie wiem, czy się Pani ze mną zgodzi, kiedyś były tylko nieliczne profilowane klasy. Teraz właściwie wszystkie są już profilowane w liceach. Generalnie, moje przekonanie jest takie, żeby jak najdłużej tego wąskiego kierunku zainteresowania nie formułować, ponieważ są jeszcze różne zmienności. Jeśli człowiek nie będzie interesował się wieloma dziedzinami i próbował w nich swoich sił, to tak naprawdę jego wybór życiowej ścieżki, jeśli chodzi o zawód, może być nieoptymalny! Musi mieć zdecydowanie szerokie spojrzenie i to, wydaje mi się dużo cenniejsze. Zdarza się, że rodzice wpadają w panikę. "Już gimnazjum, już liceum, a on jeszcze nie wie co chce robić!" To jest przyciskanie młodego człowieka, które prowadzi do tego, że próbuje, na przykład dostosować się do wymogów otoczenia, rodziców, mody. A on nie ma jeszcze za bardzo czego wybrać, bo jeszcze ten głos się nie odezwał.
           Nie, nie jestem zwolennikiem takich specjalizacji.


           4. Ogólnie wiadomo, że podczas uczenia się wykorzystujemy lewą półkulę do przedmiotów ścisłych, natomiast prawą do humanistycznych. W jednym z wywiadów zasugerowała Pani angażowanie obu półkul bez względu na przedmiot. Na czym miałoby to polegać?

           To jest wielkie uproszczenie. Nie możemy powiedzieć, że lewa półkula jest do ścisłych, a prawa do humanistycznych. Większość procesów, które uruchamiamy podczas np. rozwiązywania zadania matematycznego znajduje się rzeczywiście w półkuli lewej. Natomiast, procesy zachodzące przy rysowaniu przebiegają głównie w półkuli prawej. Niezależnie od tego, czego się uczymy, obie półkule muszą ze sobą współpracować. Nie może być druga półkula "w uśpieniu". Chcąc uczyć się z dużo większym powodzeniem, czegokolwiek, należy absorbować cały mózg. Najlepszym przykładem jest tu robienie notatek. Naturalne jest, że w procesie przyswajania informacji, odwzorowujemy ją w postaci zapisu. Jaki ten zapis jest ma niebagatelne znaczenie. Nas się uczy, przede wszystkim notatek zapisu linearnego, czyli punkt 1, podpunkt 1a … to jest typ notatki, przy której prawa półkula śpi. Jeśli, natomiast pojawi się w tym zapisie kolor, podkreślenia, pogrubienia, to zaczyna już angażować się półkula prawą, czyli pracuje cały - w pewnych obszarach - mózg. Drugim, zupełnie skrajnym typem notatki są tzw. "mapy myśli", które dają powiązanie między różnymi fragmentami. Panuje równoczesność, czyli patrząc na zapis widzimy wszystkie aspekty danego zagadnienia jednocześnie. To polecam szczególnie osobom holistycznym, całościowo postrzegającym problem.

           5. Porozmawiajmy o wzorcach myślowych. Jak przysłowiowe "pstrykanie długopisem, machanie nogą" powinno być traktowane przez nauczyciela ?

            Oczywiście, nie możemy pozwolić każdemu uczyć się po swojemu. W szkole jest to technicznie niemożliwe. Lekcje trzeba odbyć i to w dość konwencjonalny sposób, trudno, żeby nauczyciel każdym z osobna się zajmował.
            Natomiast jest zupełnie coś innego, o czym należało by tu wspomnieć. Otóż, aby nauczyć się jakiejkolwiek umiejętności trzeba przejść przez cztery etapy: etap działania, analizy, tworzenia teorii i praktyki. To polega na tym, że np. z chemii robi się najpierw eksperyment - kiedy ludzie jeszcze w ogóle nie wiedzą, o co chodzi, czyli jest działanie. Potem analizuje się, "co się stało". Następnie pokazuje się teorię, czyli model, który za tym stoi, prawa, zasady, itd. W czwartym etapie uczniowie, studenci powinni sami zrobić doświadczenie, czyli zastosować wiedzę.
            I teraz proszę mi pokazać, gdzie w polskich szkołach uczy się przedmiotów tak, by przejść cały ten cykl?


            No, w żadnej …

            Właśnie! Nauczyciele dostosowują się do własnych preferencji, koncentrując się na jednym z etapów. Najczęściej na etapie teorii: zasada taka i taka, … wkuć, zapamiętać, odpowiedzieć… Ta wiedza w ogóle nie została przyswojona. Nie ma najmniejszej szansy, aby ci ludzie po roku, a nawet trzech dniach cokolwiek z tego wiedzieli.
            Oczywiście, każdy z nas ma swoją preferencję. Są np. tzw. pragmatyści, czyli ci, którzy koncentrują się głównie na czwartym etapie, są tzw. aktywiści, którzy uwielbiają działanie, analitycy, teoretycy. To jest widoczne np. przy instrukcjach obsługi nowego sprzętu. Jedni od razu się rzucą i zastosują metodę prób i błędów - to są właśnie aktywiści. Drudzy przeczytają całą instrukcję i jeszcze trzy strony w Internecie - to są analitycy. Teoretycy zapytają "jak to działa i dlaczego?".
            Nauczyciel powinien tak prowadzić zajęcia, żeby każdy miał swój moment, aby przeprowadzić klasę przez cały cykl przy danym temacie, ale dać też każdej z osób, która preferuje inny sposób uczenia się, możliwość posłużenia się własną preferencją.


            6. Jakie książki poleciłaby Pani naszym Czytelnikom, aby poszerzyć wiedzę na poruszane tematy?

            Dla wielu może być odkryciem tworzenie "map myśli". Poleciłabym tutaj Tony Buzana "Mapy Twoich myśli", "Rusz głową" oraz książkę Very Birckenbihl "Siano w głowie, czyli jak z właściciela mózgu stać się jego użytkownikiem". Nie są to pozycje naukowe. Opierają się na badaniach mózgu, zapamiętywania, uczenia, oferując przy tym masę różnych przykładów. Książki te stanowią inspirującą lekturę do pracy nad sobą.
            Wniosek mój jest taki, że skoro edukacja nie oferuje nam skutecznych sposobów uczenia się i rozwijania, to musimy zająć się tym sami.


            … piękna konkluzja! Serdecznie dziękuję za udzielenie wywiadu. Jestem przekonana, że nasi Czytelnicy skorzystają z Pani cennych wskazówek.


rozmawiała i opracowała graficznie
Natalia Białkowska